Jak to było z tym busem.
Pierwszą noc w lesie spędziłem mając 13 lat. Okoliczności tego zdarzenia nadają się na opowieść ujętą w osobnym poście, warto jednak wspomnieć, że gdyby ta historia zdarzyła się w teraźniejszych realiach prawdopodobnie ktoś by poszedł siedzieć i zapewne odpowiednie służby zorganizowały by akcje poszukiwawcza zakrojoną na szeroka skalę. Na szczęście w tamtych czasach ze względu na ograniczone możliwości komunikacji oraz zaufanie jakim darzyła mnie moja mama obyło się bez większej afery. (Być może dlatego, że o kulisach akcji dowiedziała się kilka lat później). Tamta noc nie była komfortowa ale warta zapamiętania. Było zimno, mokro i do tego spaliłem koc, który dzień wcześniej "pożyczyłem" ze stanicy harcerskiej. Pamiętam, że wracałem do domu jak bohater z piórem bielika w ręku i ze świadomością, że żaden z moich kolegów ze szkoły nie spędził nigdy nocy w lesie.
Później było już z górki...
Nocy spędzonych w terenie przybywało, odległości od domu stawały się większe a sposoby podróżowania stawały się bardziej zróżnicowane. W tamtym czasie noclegi zwykle odbywały się pod chmurką przy ognisku ewentualnie pod wojskową pałatką. Pamiętam, jak wtedy powtarzałem, że jak będę stary to kupię sobie namiot:).
Starość przyszła nieoczekiwanie bo już na studiach nadarzyła się okazja wyjazdu do Mongolii i namiot okazał się niezbędny. Co prawda wtedy go nie kupiłem bo zabrakło pieniędzy ale nabyłem go zaraz po powrocie.
Wyjazd do Azji spowodował, że świat stał się mniejszy i jakiś taki bardziej dostępny. Wtedy postanowiliśmy, że będziemy podróżować. Postanowienia jednak to jedno a pajęczyny w portfelu to drugie, więc nasze plany trzeba było odłożyć na lepsze czasy.
Jakiś czas później na świecie pojawiła się Zosia, więc znowu trzeba było odłożyć plany podróżowania na bok bo w tamtym czasie nie pojmowałem jak można ganiać po świecie z małym dzieckiem. Moje poczucie odpowiedzialności i troski o potomka sprawiało że nie wyobrażałem sobie jak można podróżować z dzieckiem nie narażając jego zdrowia i jeszcze przy okazji czerpać z takiego wyjazdu radość. Co tu kryć, byłem wtedy świeżo upieczonym ojcem i gówno wiedziałem o życiu z dziećmi:).
W okresie leczenia depresji spowodowanej siedzeniem w domu i wychowywaniem dziecka, zacząłem trafiać w internetach na zdjęcia pięknych ludzi w starych busach na tle pięknych miejsc.
Zamarzył nam się bus i podróżowanie w stylu "Vanlife". Był to w naszym rozumowaniu kompromis pomiędzy niezależnością backpackingu a bezpieczeństwem podróżowania z dziećmi. Z jednej strony wolność przemieszczania z drugiej strony o wiele niższe koszty niż noclegi w hotelach i możliwość przebywania bliżej natury.
Później było już z górki...
Nocy spędzonych w terenie przybywało, odległości od domu stawały się większe a sposoby podróżowania stawały się bardziej zróżnicowane. W tamtym czasie noclegi zwykle odbywały się pod chmurką przy ognisku ewentualnie pod wojskową pałatką. Pamiętam, jak wtedy powtarzałem, że jak będę stary to kupię sobie namiot:).
Starość przyszła nieoczekiwanie bo już na studiach nadarzyła się okazja wyjazdu do Mongolii i namiot okazał się niezbędny. Co prawda wtedy go nie kupiłem bo zabrakło pieniędzy ale nabyłem go zaraz po powrocie.
Wyjazd do Azji spowodował, że świat stał się mniejszy i jakiś taki bardziej dostępny. Wtedy postanowiliśmy, że będziemy podróżować. Postanowienia jednak to jedno a pajęczyny w portfelu to drugie, więc nasze plany trzeba było odłożyć na lepsze czasy.
Jakiś czas później na świecie pojawiła się Zosia, więc znowu trzeba było odłożyć plany podróżowania na bok bo w tamtym czasie nie pojmowałem jak można ganiać po świecie z małym dzieckiem. Moje poczucie odpowiedzialności i troski o potomka sprawiało że nie wyobrażałem sobie jak można podróżować z dzieckiem nie narażając jego zdrowia i jeszcze przy okazji czerpać z takiego wyjazdu radość. Co tu kryć, byłem wtedy świeżo upieczonym ojcem i gówno wiedziałem o życiu z dziećmi:).
W okresie leczenia depresji spowodowanej siedzeniem w domu i wychowywaniem dziecka, zacząłem trafiać w internetach na zdjęcia pięknych ludzi w starych busach na tle pięknych miejsc.
Zamarzył nam się bus i podróżowanie w stylu "Vanlife". Był to w naszym rozumowaniu kompromis pomiędzy niezależnością backpackingu a bezpieczeństwem podróżowania z dziećmi. Z jednej strony wolność przemieszczania z drugiej strony o wiele niższe koszty niż noclegi w hotelach i możliwość przebywania bliżej natury.
Uzgodniliśmy, że kupujemy busa.
Jako że nie jesteśmy rodziną Księcia Dubaju a nasze fundusze są ograniczone więc podstawowym założeniem było, że ten samochód musi służyć jako samochód na co dzień i jednocześnie dawać się dość łatwo konwertować na kampervana. Wybór padł na VW T4 w wersji multivan.
Po niezbyt długich poszukiwaniach wspólnie z przyjacielem Tomaszem znaleźliśmy całkiem niedaleko, przyzwoitego busa z niezniszczalnym silnikiem 2,5 TDI w roczniku 98.
Jako że nie jesteśmy rodziną Księcia Dubaju a nasze fundusze są ograniczone więc podstawowym założeniem było, że ten samochód musi służyć jako samochód na co dzień i jednocześnie dawać się dość łatwo konwertować na kampervana. Wybór padł na VW T4 w wersji multivan.
Po niezbyt długich poszukiwaniach wspólnie z przyjacielem Tomaszem znaleźliśmy całkiem niedaleko, przyzwoitego busa z niezniszczalnym silnikiem 2,5 TDI w roczniku 98.
I tak staliśmy się posiadaczami wymarzonego samochodu, tym samym wykonując pierwszy krok do zwiedzania świata wraz z pociechami.
Norwegia 2016 |
Dlaczego opisałem kupno samochodu rozpoczynając prostą historię 20 lat wcześniej?
Żeby zwrócić uwagę, że nie jesteśmy osobami którzy przygodę z podróżami mniejszymi czy większymi rozpoczęli właśnie teraz a kupno busa to nie był impuls, wybryk czy fanaberia. To był złożony proces dojrzewania do takiej formy podróżowania. Ewolucja naszych oczekiwań względem wyjazdów z dziewczynkami.
Nasza T-czwórka była odpowiedzią na potrzebę podróżowania z dziećmi i w tej roli stała się niezrównana. Jest teraz naszym oczkiem w głowie, trzecim dzieckiem i niestety z racji swojego wieku - skarbonką. Nigdy nas nie zawiodła i mimo swoich ograniczeń okazała się perfekcyjnym wyborem.
Żeby zwrócić uwagę, że nie jesteśmy osobami którzy przygodę z podróżami mniejszymi czy większymi rozpoczęli właśnie teraz a kupno busa to nie był impuls, wybryk czy fanaberia. To był złożony proces dojrzewania do takiej formy podróżowania. Ewolucja naszych oczekiwań względem wyjazdów z dziewczynkami.
Nasza T-czwórka była odpowiedzią na potrzebę podróżowania z dziećmi i w tej roli stała się niezrównana. Jest teraz naszym oczkiem w głowie, trzecim dzieckiem i niestety z racji swojego wieku - skarbonką. Nigdy nas nie zawiodła i mimo swoich ograniczeń okazała się perfekcyjnym wyborem.
SUPER! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Wasze zdjęcia! 😍
OdpowiedzUsuńdoczekałam się! trzymam kciuki! czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Będzie więcej! :)
UsuńSuper
OdpowiedzUsuńObiecuję, że zdjęć będzie więcej.
OdpowiedzUsuńJestes obserwowany:)
OdpowiedzUsuńGratuluję! Wyjście z domu i odbycie podróży to pierwszy odważny krok, ale pokazanie swojego życia "każdemu" to kolejny. Trzymam mocno kciuki! Jak już opiszecie wszystkie swoje wojaże, to czekam na wpis "Biały bus w szarości codziennego życia" ( i jakieś foty jak na Stargardzkiej mijacie niebieskiego Atosa ;) )
OdpowiedzUsuńPodwójne życie busa;) Zapisujemy i opiszemy, pozdrawiam Atosa i jego Właścicieli ;)!
UsuńCudownie! Już nie mogę się doczekać moich podróży i przygód z T4 :)
OdpowiedzUsuńSamochód kupiony więc pierwszy krok za Tobą:)
UsuńBus jak rozumiem zawsze nocuje na powietrzu? To pewnie ma sporo uszkodzeń na karoserii. Usuwanie wgnieceń po gradobiciu może Was zainteresować, samochód ciągle w trasie to też powinien dobrze się prezentować, im wcześniej usunie się takie wgniecenia tym zdecydowanie lepiej dla auta i dla lakieru.
OdpowiedzUsuńA co sądzisz o wakacjach w Krakowie? Na takiej zasadzie - https://www.shootingcracow.com/wakacje-w-krakowie-co-robic/ ? Warto? Jak do tego podejść? Masz pomysły na atrakcje na cały tydzień?
OdpowiedzUsuńUrlop spędzony w busie wcale nie jest najgorszym pomysłem. To wygodny i tani sposób podróżowania po Europie.
OdpowiedzUsuń